piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 2

Obudziły ją promienie słońca wkradające się przez szpary w staromodnych, długich do ziemi zasłonach. Pogoda na zewnątrz poprawiłaby humor nawet największemu gburowi na świecie. Gabrielle otworzyła oczy, na które bezczelnie padał promyk słoneczny. Wyciągnęła się leniwie i spojrzała na elektroniczny zegarek stojący na szafce nocnej. Dopiero dziewiąta. Odrzuciła koc na bok i wstała z łóżka nie poprawiając go jak to w zwyczaju maja inni ludzie. Jaki jest sens w ścieleniu posłania i tak przez cały dzień koc się wygniecie a wieczorem i tak pójdzie spać. Zawiązała pasek szlafroka w pasie zabrała z półki ręcznik i poszła do łazienki.                                                                                                  Niema nic bardziej orzeźwiającego niż przyjemny prysznic z samego rana. Mokre włosy opadały na ten sam, T- shirt, nie lubiła ich suszyć, bo poco niszczyć włosy skoro i tak same wyschną. Zeszła na dół do kuchni po drodze usłyszała w salonie dźwięki telewizora, Rozzi oglądała swoją poranną listę bajek.
- Dzień dobry. –Powiedziała stając w progu kuchni. Wysoki brunet stojący przy kuchence obrócił się zwinnie między szafkami. Uśmiechnął się szeroko na widok nastolatki z mokrą blond czupryną.
- Dzień dobry! Wstałaś! Nie widzieliśmy się wczoraj, ale postanowiłem ci to wynagrodzić pysznym śniadaniem.- Podszedł do niej uścisną ją mocno poczym zaprosił do stołu. Po chwili do kuchni wpadła dziewczynka ubrana w różową tiulową sukienkę baletnicy trzymająca w ręce plastikową różdżkę i koroną na głowie.
-Sy psygotowałeś jus moje śniadanie wierny kuchciku? – Powiedziała siląc się na dostojny ton.
-Ależ oczywiście księżniczko, śniadanie już podano. – Odpowiedział Alec poczym zaczął łaskotać dziewczynkę. Po chwili Rozzi rzuciła się Gabi na szyje.
- Ciociu ciesę się, że psyjechałaś do nas! Będziemy się telas bawić cały dzionek! Tylko my dwie!
-Nie rozpędzaj się tak mała, ciocia Gabi idzie dziś na zakupy… wszyscy idziemy. – Powiedział Alec. – Su kazała cię zabrać na zakupy, żebyś kupiła sobie ubrania w LA. Chcesz jechać już teraz czy popołudniu? – Zapytał biorąc do buzi kęs bekonu prosto z patelni.
- Po południu teraz chciałabym się przebiec, tak na dobry początek dnia. Jest tu gdzie pobiegać? – Zapytała.
- Jasne jest tu las a zaraz za nim plaża. Myślę, że rano nie będzie wiele ludzi. Weź dresy Su z półki w sypialni. – Zaczął jej tłumaczyć wygląd spodni.
- Ok. to ja idę. – Powiedziała poczym wstała od stołu i poszła po dresy. Po piętnastu minutach była już gotowa włosy zdążyły jej wyschnąć. Topu nie zmieniła natomiast miała szare dresy do kolan i włosy związane w blond kitkę. Założyła swoje trampki, włożyła słuchawki i wyszła z domu kierując się do lasku.
                                               ***
Białe skarpetki bezszelestnie stykały się z panelami w pokoju Rossa. Spał jak mały słodki susełek. Rozkoszny widok, ale co zrobisz, godzina już późna najwyższy czas wstawać! Jeden skok i brunet wylądował na młodszym bracie.
- Rocky! Złaź! Złaź ze mnie! – Wierzgał się Ross pod ciężarem brata. Lecz ten nie miał zamiaru ustąpić.
- Nic z tego, wygodny jesteś. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu szatyn.
- Rocky! – Darł się na całe gardło.
- Ehh… poproś ładnie to może zejdę. – Znów się uśmiechną.
- Złaź gnieciesz mi klejnoty! – Ross próbował zwalić brata na podłogę, lecz ten nie dawał za wygraną.
- Nie zła odpowiedź. Wchodzisz Ell! – Krzykną po chwili drzwi szeroko się otworzyły a w nich stanął Rat jak zwykle w dwóch innych skarpetkach. Rozpędził się i wylądował obok blondyna. Owinął się kołdrą jak w kokon i z turlał się z łóżka. Blondyn rozłożył ręce.
- Dobra już dobra wstaję.
-Przybij żółwia partnerze. – Zawołał Ratliff wystawiając pięść w stronę Rockyego. Brunet przybił żółwia, po czym zsuną się na Rata. Ten jękną z niezadowolenia.
- Ehh następnym razem ty ściągasz kołdrę. A ja budzę susełka. -Po pięciu minutach cała trójka zeszła na dół na śniadanie. Przy stole siedział już, Riker o dziwo uśmiechnięty, Rydel dźgająca widelcem swoją jajecznicę, Mark i Stormie oraz Ryland. Ross zajął miejsce, obok Rylanda sycząc z bólu przy siadaniu.
- Widzę, że i tobie Rockliff zafundował darmową pobudkę? – Uśmiechną się, pokrzepiająco. Na co blondyn wywrócił oczami i zajął się swoimi tostami. Po chwili przy stole siedział już Rocky i Rat pałaszujący naleśniki z bitą śmietaną i syropem klonowym.
- Idę dziś pobiegać na plaży. Wiecie trzeba dbać o to ciało. – Napiął mięśnie -Ktoś idzie… biegnie ze mną, Ross patrzę znacząco na ciebie.- Powiedział brunet.
- No w sumie, czemu nie. Dobrze mi zrobi spacerek.- Uśmiechną się do brata. Po chwili obaj byli już w krótkich spodenkach, koszulkach na ramiączka i Beanie na głowie. Obydwie tradycyjnie podwędzone Rikerowi. Zamknęli za sobą drzwi domu i ruszyli truchtem w stronę plaży.
-Nie sądziłem, że się człowiek może tak zmachać biegnąc tylko do plaży… masakra! – Jęczał Ross leżąc na jeszcze nienagrzanym piasku i ledwo łapał oddech. Rocky stał nad nim szczerząc białe ząbki. Brunet jakoś nie za bardzo się zmęczył, ale to dobrze kondycje ma coraz lepszą. Pomógł bratu wstać. Nagle silny wiatr porwał szarą Beanie z głowy Rockyego.
- Ej oddawaj! – Krzyknął myśląc, że to jakoś pomorze. Po chwili ruszył za czapką, a Ross za nim. Dotarli do lasu, albo raczej części gdzie posadzone były gęsto koło siebie półtorametrowe brzozy. Czapka zaczepiła się o jedną z nich. Ale żeby ją zdjąć trzeba było się przeprawić przez pół lasku.
-No, co nie mamy wyjścia Riker mnie zatłucze jak ją tam zostawię. Idę. – Jękną szatyn poczym wszedł w gęstwinę.
-Co, to za wiatr?...Czekaj idę z tobą! – Krzyknął Ross.
                                       ***
Oddychała coraz ciężej, nogi ją bolały od półgodzinnego biegu. Zatrzymała się na chwile, żeby odpocząć. Usiadła na uciętym pniu i spojrzała na brzozy rosnące przed nią. Po chwili usłyszała gdzieś między nimi dziwne sapanie i pocharkiwanie. Wstała po cichu z pnia, podniosła grubą gałąź z ziemi i zaczaiła się na zwierze. W każdej chwili mogło ją zaatakować. Jeszcze chwila… jeszcze chwila. Nagle coś się wyłoniło z pomiędzy drzew bez zastanowienia zaczęła walić go kijem.
- Aaał przestań stój!! – Krzykną blondyn wijący się z bólu. Po chwili z za drzew wyszedł drugi tym razem brunet. Widząc, co się stało zaczął się śmiać. Cały był czerwony oczy mu się świeciły. Przyjemny miał śmiech. Dziewczyna zobaczyła blondyna, wyrzuciła kij i uklękła przy nim.
- O matko ja… Ja nie chciałam nie wiedziałam… Strasznie cię przepraszam, myślałam, że to jakieś zwierze i… Nic ci nie jest? – Zaczęła się jąkać. Blondyn podniósł głowę i spojrzał na klęczącą dziewczynę. Blond włosy związane opadały jej na ramiona, czekoladowe oczy patrzyły na niego ze strachem i współczuciem. Przedtem lekko zarumienione policzki teraz były ognisto czerwone.


- Nie nic mi nie jest. – Powiedział Ross wpatrując się nadal w dziewczynę. 

Hej Haj 
Dodaje rozdział numer dwaa. Cieszycie się ?? Przyznam się wam w sekrecie, że chciałam was zmylić tym rozdziałem. Bo tak naprawde to opowiadanie nie jest o Rossie. Muhahahah wredna ja! ;)
Jestem teraz chora :( łeee, ale dzięki temu mam czas na pisanie rosssdziałów. Ehh nie na widzę wizyt u lekarza. Bo on to taki zboczuch co tylko chce pooglądać małe dziewczynki. xD Ugh a propo zbliża się szczepienie !!!! Nie na widzę igieł nawet jeśli są małe i cienkie. ( przechodzą mnie właśnie teraz ciarki) Ale dosyć gadania o lekarzach i igłach. Komentujcie ile wlezie lubię czytać wasze komentarze i dodałam nową stronę " Wasze historie" możecie tam reklamować swoje blogi. Śmiało chętnie poczytam. :) I piszcie czy się rozdział podoba czy nie! Miłego! :) 


Jest w końcu mi się udała notka! Aha aha aha aha :P :)
Anula :*

11 komentarzy:

  1. No no ^^
    Rozdział ciekawy ^^
    I spotkali się :3
    Po szablonie widać, że nie jest o Rossie xD
    Spokojnie xD
    Lubię Rozi :3
    Taka kochana mała dziewczynka :3
    I jej tatuś też wspaniały ^^
    Rockliff 4ever!!!
    Współczuję im za tą czapkę..
    Dobrze, ze Ross oberwał hahaha xD
    To było zabawne ^^
    Jak większość rozdziału, no ale moja sadystyczna natura zakochała się w tym fragmencie :3
    Pozdrawiam <5
    Lex
    P.S.
    Zdrowiej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, dobrze sie czyta. Mam tylko małą prośbę czy mozesz pisać je troszeczkę dłuższe, bo szybko się można wbić sie w rytm i szkoda to przerywać. Zdrowia. Świetne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hejj postaram się bo ogólnie to pisze tak na 1200 słów. Z doświadczenia blogerek innych ( bo ja dopiero zaczynam więc do gadania to dużo nie mam) i za długie rozdziały też być nie mogą ale następny zrobię dłuższy. :) I cieszę się, że ktoś nowy czyta... i że w ogóle ktoś czyta miło mi :)
      Pozdrawiam :***

      Usuń
    2. Czytam od pierwszego rozdziału, ale w końcu zdecydowałam się skomentować :-) Dzięki, również pozdrawiam :-* Dziękuję, świetnie Ci idzie, bo łatwo się wciąga :)

      Usuń
  3. O MATKO!
    Zlac gościa kijem! Nie no xd BEZCENNE xD
    Riker i jego czapki xD hahahahhahaha
    Nie umiem doczekac się następnego!

    A przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga! Wpadniesz? już jest prolog! :)

    http://in-texas-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne już czytam twojego jednego bloga naprawdę mi się podoba. :)
      Z chęcią poczytam drugi. :) Cieszę się, że rozdział się podoba a co do kija... prawdę mówiąc to nie zamierzałam nikogo zdzielić kijem. Aż pewnego dnia oglądając Austin&Ally pomyślałam sobie " Ross robisz z siebie takiego tępego modnisia, mógłby cę ktoś w końcu kijem zdzielić żebyś się obudził. Marnujesz się tam !" No i tadam ! Jest Ross i, jest kij xD
      Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. :*

      Usuń
  4. *macha*
    "Jaki jest sens w ścieleniu posłania i tak przez cały dzień koc się wygniecie a wieczorem i tak pójdzie spać?" Jak byłam u Ciebie ostatnio to powiedziałaś mi to samo hahahaha....
    "nie lubiła ich suszyć, bo poco niszczyć włosy skoro i tak same wyschną." Moja krew. Mentalna piąteczka, Gabrielle!
    Rozzi jest cute! Przytuliłabym XD
    Rocky - mistrz. Nie ma co haaha...
    "- Nie, zła odpowiedź. Wchodzisz Ell!" W tym momencie leżę i tarzam się po podłodze. Jesteś genialna. Jak dalej tak to pociągniesz to będziesz drugą Gosią. To ta od Rossa i Patryka, jakbyś zapomniała. I od Macieja i Genowefy!
    I w łeb go! I w łeb! Wal śmiało! Nic mu nie będzie. I jeszcze raz! Dobrze! Jeszcze! Bij!
    Kocham ją <5

    Szczepionki są straszne! Rozumiem Twój ból. Zdrowiej szybciutko :*
    Anula odwala taniec szczęścia. Już to sobie wyobrażam hahahhaaha
    Czekam, sis.
    xoxo
    ~Liv~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anulko, malutka, nominowałam Cię do LBA :******
      http://r5-friendship.blogspot.com/p/lba_9.html

      Usuń
  5. Ekhem, ekhem....
    Rozdział genialny! ^^
    Już jest jednym z moich ulubionych blogów <5
    Ja jakbym miała okazję tak komuś kijem zdzielić, a Rossiakowi tym bardziej, to nie żałowałabym sobie :D No, bo ile razy w życiu nadarzy się okazja do pobicia kogoś bezkarnie? :D
    Czyli morał z tego taki,że Ross by dostał w mordę 4 razy mocniej 8)
    Raz tak mnie koledzy jak grałam z koleżankami w podchody nastraszyli.... Taaa.... Przyjemnie to się nie skończyło :/ (dla nich :D)
    Wiem jestem okrutna...
    Tak stwierdziłam, że moje podejście do suszenia włosów i ścielenia łóżka jest takie samo...
    A co do tego jeszcze pobicia, to jakbym zobaczyła Rocky'ego to też bym się jeszcze dodatkowo na niego z tym badylem rzuciła ;) No, a skąd mam wiedzieć czy to nie żaden pedofil czy gwałciciel?!
    Chciałabym zobaczyć reakcję Riker'a na to, że jego czapka zaginęła...
    Czekam na next :)
    Pozdrawiam cieplutko i zdrowia życzę <5
    ~Suza
    P.S
    Zapraszam do siebie:
    http://you-only-live-once-r5.blogspot.com/
    http://crazy-stupid-love-opowiadanie-o-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana moja! Nominowałam cię Do Liebster Blog Award!
    Zapraszam do mnie tam wszystkie szczegóły! :)

    http://in-texas-story.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń
  7. BŁAGAM!!!!!!!!!! DODAJ ROZDZIAŁ!!!!!!!! TAK DAWNO NIE BYŁO!!!!!!!!!!!!! BŁAGAM!!!

    OdpowiedzUsuń